Ten moment, gdy masz dosyć swoich studiów...

By Paolineee - grudnia 01, 2017

Witam w pierwszym dniu grudnia. Mimo, że święta coraz bliżej to ja coraz bardziej mam dosyć swojego kierunku studiów i chyba muszę ponarzekać. Drażni mnie presja wiecznych terminów, że wszystko musi być na teraz, a nie może być na później. Chociaż dobrze wiem, że za półtora miesiąca będzie coś bardzo "ulubionego" przez studentów, czyli zimowa sesja egzaminacyjna. Mimo, że jest to już moja siódma sesja łącząc te zimowe i letnie. To tak samo jak poprzednich bardzo ich nie lubię. Zresztą chyba nie ma zbytnio powodów, żeby ją lubić. I wiem, że powinnam się uczyć wcześniej do niej. Serio staram się, ale zawsze to różnie wychodzi, raz jest lepiej, a czasami jest tak, że mam lenia jak cholera i nic z tym nie da się zrobić. Tzn. mam lenia do nauki, a wszystko inne będę z jeszcze większym zainteresowaniem robiła, byleby się nie uczyć.


Fakt, niektóre rzeczy są rozłożone w czasie, np. obowiązkowe testy typu bhp, biblioteczny, czy praw autorskich, bez których nie zaliczy się semestru. Wiem, że ten semestr jest lajtowy i nie powinnam narzekać, bo później będzie gorzej, ale licencjat dał mi w kość w szczególności ostatni rok i na razie mam dosyć tych cudownych studiów. Bo gdyby spojrzeć studia to nie tylko wieczne balangi i przyjemności to także obowiązki, jeżeli których nie zrobimy to albo nas wyrzucą ze studiów lub będziemy płacić za warunek. W moim przypadku warunek kosztuje 500 zł, a szczerze powiem boli jak się wydaje 500 zł, już się o tym przekonałam. Lepiej to 500 zł wydaje się na przyjemności niż na takie rzeczy.

Poza tym czasami to właśnie wykładowcy, kiedy nie mają podejścia do uczenia swojego przedmiotu, mimo dużej wiedzy nie zachęcą swoich studentów by chodzili do nich na wykłady. Tym bardziej na wykład, na którym idzie zasnąć. W środę tak miałam, że najpierw od klimy zaczęła mnie boleć głowa (tak od klimy, bo zamiast zrobić, żeby w auli było ciepło, to oni robią odwrotnie, żeby człowiek się pochorował, już nie raz tam zmarzłam), a później się już całkowicie się wyłączyłam nie wiedząc o czym jest mowa i prawie zasnęłam. Są wykłady, gdzie chodzę chętnie, ale są też takie gdzie omijałabym je z daleka.

Jako studentka nigdy nie będę idealna, nawet jakbym studiowała swój wymarzony kierunek to i tak bym się przyczepiła i wynalazła mu wady. Bo każdy kierunek ma wady, nawet nasz wymarzony. Np. będziemy na nim mieli badziewny plan zajęć, czyli mając 7 wykładów i 3 ćwiczenia, będziemy mieli to rozłożone po dwa zajęcia przez 5 dni w tygodniu, dodatkowo mając czasami między nimi okienka. Wiem, że takie plany zajęć się zdarzają bo słyszałam od swoich znajomych, z którymi rozmawiałam. A że zajęcia są w różnych godzinach to ciężko wtedy jest w tygodniu podjąć jakąkolwiek pracę na studiach dziennych.

To tyle na dzisiaj, sory za te żale i w ogóle wyszło, że nie zachęcam do studiowania, ale to nie prawda bo studiowanie ma bardzo wiele zalet. Czasami wykładowcy przekazują nam studentom, aż za dużo wiedzy, której używamy w najmniej odpowiednich momentach, np. podczas kłótni między umysłem ścisłych a humanistą. To wychodzą z tego czasami bardzo ciekawe kłótnie naukowe :D . Poza tym jak się jest na drugim roku studiów i wyżej to wykłady są nieobowiązkowe tak jak np. na moim wydziale, z czego się bardzo cieszę. Miłego wieczoru :)

Pozdrawiam Paula!

INSTAGRAM - zaobserwuj
ASK.FM / E-MAIL - pytania

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. mi tam się moje studia podobają :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci że ja w swoich byłam na początku zakochana. Teraz to tylko czekam na koniec :)

      Usuń